niedziela, 30 marca 2014

Imprezowo, czyli biurowo cz.14

Marta nie lubi imprez, dyskotek itp.
Ja: Pójdziesz do klubu?
Marta: Na dyskotekę znaczy?
Ja: Tak.
Marta: A ktoś mi grozi spluwą?
Ja: Niby nie…
Marta: To nie pójdę. Zresztą, po co właściwie?
Ja: Eee...
Marta: I z kim niby?
Ja: Z panem długie pióra.
Marta: Po co? Żeby mnie przyćmił swoimi włosami? Jeszcze będą się zastanawiać, które z nas jest facetem.
Ja: Spoko, faceci mają zwykle małe tyłki, nie pomylą was.
Marta: Jakaś ty zabawna. W ogóle to wiesz co?
Ja: Co?
Marta: Ja się uwsteczniłam w tańcu jeszcze bardziej.
Ja: To tak można?
Marta: Nie wiem, jak to możliwe, ale jednak. Teraz to ja nawet nie umiem tyłkiem machnąć, tylko stoję jak słup. Bez kitu, jak żona Lota.

sobota, 29 marca 2014

Wyznacznik dobrej zabawy

Jesteśmy z siostrą na wycieczce.
Ja: Podoba ci się w ogóle?
Siostra: Jest super.
Ja: Tak? Za dużo to ty z ludźmi nie rozmawiasz.
Siostra: A czy ludzie byli dla mnie kiedykolwiek wyznacznikiem dobrej zabawy? Przecież liczy się to, czy łazienka jest w pokoju, czy jest dobre żarcie, czy jest fajna okolica. A ludzie? A co mnie ludzie obchodzą?

piątek, 28 marca 2014

Krakowski system mycia się

Robię wycieczkę do Berlina, Marta zmierza do Krakowa, skąd ma wycieczkę do Austrii
Ja: Gdzieś jest?
Marta: Wsiadłam do dobrego ciapąga. Jesteś ze mnie dumna?
Ja: O tak.
Marta: W hotelu nie odbierają, a mnie pada telefon. Jak coś, to się ze smokiem wawelskim prześpię. To znaczy obok niego, bo za brzydki jest chyba.
Obie dojechałyśmy szczęśliwie.
Ja: Umyj się, nie zapomnij. 
Marta: Kraków Krakowem, ale my nie z Kraka.
Ja: A może by tak zacząć ludziom podpowiadać, do czego służą woda i mydło?
Marta: Nie będę się z ludźmi o higienę szarpać. Zresztą, nie znam nikogo, kto by się tutaj dwa razy dziennie mył.
Ja: Kraków - kulturalna, acz śmierdząca stolica Polski.

czwartek, 27 marca 2014

Czyścicielka, czyli biurowo cz.13

Ja: Wiesz, że kłótnie oczyszczają atmosferę między ludźmi?
Marta Co ty powiesz?
Ja: Kiedy ludzie sobie pokrzyczą, to się robi czystsza atmosfera.
Marta: To co tak często oczyszczasz atmosferę?

środa, 26 marca 2014

Pogodynka

Siostra bardzo mnie kocha i niesamowicie o mnie dba. Jako że pracę zaczyna o 8, ja zaś wyjeżdżam na wycieczki o różnych godzinach, codziennie rano wysyła mi wiadomości z informacją o pogodzie. Tak, od kilku miesięcy, dzień w dzień dostaję smsy, w których siostrzyczka ostrzega mnie przed deszczem lub chwali się słońcem.
___________________________________________
Zachmurzenie małe, silny wiatr, wiejący z zachodu. Chłodno, temperatura sięga 12 stopni. Ciśnienie w normie. Małe stężenie pyłków. Dziękuję za uwagę.
___________________________________________
Pogodynka nadaje: jest taki wiatr, że łby zrywa. Zimno, chłodno, głodno. Ale dobra wróżka mówiła, że nastaną lepsze czasy.
___________________________________________
Dziś ciepło, niebo czyste, temperatura waha się od 19 w słońcu do 15 w zacienionym miejscu. Ciśnienie w normie. Tylko ludzie się tłoczą i wkurzają, co podnosi mi pressure. Wybacz, prywatne sprawy wplotły się pogodynce. Miłego dnia.
___________________________________________
Ciepło, choć zawiesiście. Wrażenie opadającej chmury deszczowej. Chwilowo brak opadów. Temperatura sięga 17 stopni. Wiatr umiarkowany z lekkimi podmuchami z zachodu. Całuski diable.
___________________________________________
7.32 czorcie! A pogodynka podpowiada, że ciepło dziś. I tak fajnie, amerykańsko.
___________________________________________
Zdążyłam i nadaję: Burza wisi na włosku, ale jak przez każdą, jest duszno. Zapowiada się nędza z bryndzą.
___________________________________________
Pogodynka nadaje: Jest całkiem ciepło, delikatny wiatr wieje z północnego-zachodu, zachmurzenie małe, małe szanse na opady deszczu.
___________________________________________
Wydaje się być ciepło, ale jest chłodny wiatr. Nie wiem czy na dziś nadawali deszcz, ale coś mi się wydaje, że się zachmurzy. Buziale.
___________________________________________
Będzie padało. Ino zastanawiam się czy na moją głowę czy później.
___________________________________________
Jak w piekle! Współczuję ci, bo nawet moje cycki popłynęły.
___________________________________________
Pogodynka zdążyła. Ledwo. I chyba sobie nogę wykręciła, ale jednak cieplutko jest i fajnie. Nie wiem, jak będzie po południu, ale teraz spokojnie można iść w sukience. Buzia piorunie i do usłyszenia.

*****
Organizowałam konferencję i musiałam pojechać do pracy na 7.30, więc postanowiłam odwdzięczyć się siostrze za te wszystkie miesiące. Napisałam: "Ciepło, wiatru nie ma, buziak".
Odpisała godzinę później: "O ty czorcie! Chłodno jest, a ja się ubrałam jak na lato! Nędzna z ciebie pogodynka!"

A tak się starałam:|

wtorek, 25 marca 2014

Dobra firma

Czekam na prezesa jednej z firm, dla której robimy wyjazd integracyjny
Wchodzi jaki dyrektor czy inny kierownik z panią sekretarką. Kłócą się.
On: Przestań przewracać oczami. Musisz się wyrobić i tyle!
Ona: (wściekła, usiadła i tępo patrzy przed siebie) Tak jest.
On: I nie lamp się w monitor, kiedy na ciebie krzyczę!... (odchodząc) Nie wytrzymam nerwowo!

Nie wiem, jak można narzekać na taką szefową, jaką jestem. W takiej firmie nasi pracownicy powinni popracować;]

poniedziałek, 24 marca 2014

Najgorszy szef czyli biurowo cz. 12

Marta, cudowna nasza marketingowa głowa, udaje obrażoną na cały świat (czyli na mnie), bo kazałam jej zostać po pracy (15 minut, pierwszy raz od roku) i skończyć wysyłanie maili.
Handlowiec: (do Marty) Przynajmniej wiesz, że nigdy w życiu nie trafisz na gorszego szefa.
Marta: Jak można trafić na kogoś, kto nie istnieje?

niedziela, 23 marca 2014

Kobietą być

Siedzi para i myśli nad wycieczką dla siebie i trójki dzieci. Może Tropical Island w Niemczech, a może Tatralandia na Słowacji, może jednak Druskienniki. I tak od pół godziny. W końcu decydują się na Tatralandię. Wypełniłam wszystkie papiery, dochodzi do ostatnich podpisów i w tym momencie kobieta prosi o zmianę na Tropical Island.
Ona: Nie będzie problemu?
Ja: Żadnego.
Ona: To dobrze.
Przygotowuję nowe papiery...
Ona: To jest jednak piękne w byciu kobietą.
Jej mąż: (sceptycznie) Niby co?
Ona: To, że zawsze mogę zmienić zdanie.

sobota, 22 marca 2014

Najlepsza szefowa na świecie, czyli biurowo cz.11

Jestem super szefową. Naprawdę! Ale bywają dni i noce, gdy i mnie odbija, bo się nie wyrabiamy. I kiedy się nie wyrabiamy, jestem zmęczona i nie mam ochoty powtarzać po kilka razy wytycznych i informacji. Wówczas zaczynam trochę krzyczeć.
Marta: Boże, nie krzycz na mnie.
Ja: Zacznij uważniej słuchać, bo tak się wkurzę, ze zaraz ci coś zrobię!
Handlowiec: Boże...
Marta: Nie śpię drugi dzień i drugą noc, mamy tutaj ekstremalne warunki, więc spróbuj nas zrozumieć. Nie zapamiętuję tak szybko.
Handlowiec: Ekstremalna to jest praca z taką szefową. Gorzej niż przebywanie w piekle bez skafandra.

piątek, 21 marca 2014

Po włosku, czyli biurowo cz.10

Uzgadniam szczegóły wycieczki do Woch z mieszkańcem Rzymu. Na imię mu Eros.
Marta: Rozmawiałaś dziś z azurrem?
Ja: Eros.
Marta: A co ja powiedziałam?
.....
Marta: Odpisał kokolino?
Ja: Eros.
Marta: Toż mówię.
.....
Dzwoni Eros.
Marta: Rozmawiasz z makarone?
.....
Marta: Kto to?
Ja: (zakrywam słuchawkę, szeptem) Włoch.
Marta: Aaaach rawioli?

Zawsze myślałam, że Marta ma dobrą pamięć do imion, a tu takie rozczarowanie.

czwartek, 20 marca 2014

Wergiliusz

Marta: (do mojej siostry) Co mądrego będziesz teraz robić, double magistrze?
Siostra: Mądrego? Nie zadawaj takich trudnych pytań. Wszak tyś jest mym przewodnikiem po ciemnościach.
Marta: Mów mi Wergiliusz

środa, 19 marca 2014

Kolorowe biuro cz.9

Marta przyszłam w niebieskiej sukience do pracy. Mnie się wydawało, że jest niebieska.
Marta: Taki błękitny to jest w sumie nawet.
Handlowcy (dwóch chłopaków) przyglądają się w milczeniu. 
Marta: Tak, wiem, rozróżniacie tylko osiem kolorów.
Ja: No, ale na przykład byście wiedzieli, jakie to morelowy czy brzoskwiniowy?
Handlowiec1: A czym one się różnią?
Handlowiec2: Smakiem.

wtorek, 18 marca 2014

Panicz

Nasze biuro podróży współpracuje z dziennikarzami, pracującymi w radiu czy telewizji. Z jednym z nich często coś ustalam tuż przed audycjami, kiedy to niedaleko siedzi masa ludzi. 
I pewnego razu niechcący go obraziłam. Podobno, bo nadal nie pamiętam. 
On: Wydaje mi się, żenaczelny cię stąd wyrzuci, kiedy za chwilę mu opowiem o tym, co próbowałaś zrobić.
Ja: Wydaje mi się, że nawet przez chwilę cię nie posłucha, kiedy mu powiesz, że chodzi o mnie. Za bardzo mnie lubi.
On: Tak nie wolno! Ty mnie obrażasz od wielu lat!
Ja: Obrażam? Niby jak?
On: Wciąż tylko Konrad i Konrad! I to przy ludziach! Ja jestem panem Konradem, do cholery!

poniedziałek, 17 marca 2014

Biurowo cz.8

Marta ma problem z facetem. Kolejnym. Koleś najpierw się na nią wkurzył, a później nagle przestał odzywać.
Marta: Zrób coś.
Ja: Albo tak mocno się do niego przywiązałaś, albo tak bardzo ci na nim zależy, albo cię tak ciągnie do niego, albo naprawdę masz chorą ambicję i psycholog tutaj dałby radę.
Marta: Yhy, okej, to co mam zrobić?
Ja: Nie ma na to rady. Wkopałaś się, spełniłaś swoje ambicje, teraz trzeba to skończyć, poszukać jakiegoś przystojniaka i założyć nowy harem.
Marta: Nowy harem? A wiesz? To do mnie przemawia... Ło Jezu, dzwoni właśnie! Jakżesz się go pozbyć?
Ja: Okres dostałaś, brzuch cię boli i idziez rzygać.
Marta: Czekaj, zrobię to ciut bardziej człowieczo.
Marta człowieczo powiedziała facetowi, że się z nim nie spotka, bo nie ma dla niego czasu do końca czerwca i tyle.
Handlowiec: Na pewno nie poczuł, że dałaś mu kosza.
Marta: Uwierz, że nie poczuł. To jest takie dobre dziecko, że do głowy mu nie wpadnie, że jestem podła i się zabawiam.
Ja: Trafił chłop na potwora.
Marta: Nie bądź wredna! Zwracam ci uwagę na fakt, że nie zawsze taka byłam, więc to ty nie upilnowałaś i pozwoliłaś mi się zamienić w Mr Hyde'a i to ty wymyśliłaś scenariusz do tego filmu i w ogóle wraz ze mną pójdziesz do piekła.
Handlowiec: Sam szatan padnie przed wami na kolana.

niedziela, 16 marca 2014

Rezolutna gimnazjalistka

Wycieczka do Gdańska. W czasie wolnym część licealistów wbiegła do sklepu. Poszłam z nimi.
W końcu dwie dziewczynki, stojące przede mną, podchodzą do kasy. 
Kasjerka: (krzyczy do innej kasjerki) Ilona, jaki jest kod na ziemniaki stare??
Gimnazjalistka: Proszę pani, nie wiem, jaki jest kod na ziemniaki stare, ale to jest kiwi... Wie pani, trzy ziemniaki stare na wycieczce szkolnej to byłaby chyba przesada.

sobota, 15 marca 2014

Biurowo cz.7

Znowu wyszłam na najlepszą szefową świata.
Siedzi z nami w biurze jedna z dziennikarek, która robi materiał o ostatnich porwaniach. 
Marta: Fajne tak zostać porwaną, co?
Ja: Na żaden okup zbierać nie będę.
Handlowiec: Nie musisz, wystarczy, że zadzwonisz do porywaczy i od razu co najmniej połowa się podda, jak usłyszą twój głos. Druga połowa zacznie sobie strzelać z kałachów w głowy, jak usłyszą, że się zbliżasz. 

Dziennikarka się popłakała. Ze śmiechu. Podobno ze mnie. Także tak:]

piątek, 14 marca 2014

Ciężkie głowy

Wycieczka gimnazjum do Krakowa.
Przed kolacji dzieciaki mają 15 minut na odpoczynek. Siedzą i leżą na kanapach przed restauracją. 
Jedna z dziewczynek siedzi, a na jej głowach leży głowa koleżanki. Ta pierwsza wciąż się kręci i w końcu narzeka, że jej niewygodnie.
Ona1: Jaką ty masz ciężką głowę!
Ona2: To mózg.
Ona1: Mogłabyś dać mu czasami polatać, jak ja daję mojemu. 
 

czwartek, 13 marca 2014

Biurowo cz.6

Dostaliśmy dwa nowe zlecenia na dwie nowe wycieczki. Losujemy z Martą, która którą ofertę ogarnie. Marcie przypadła ta łatwiejsza, szybsza i droższa, czyli taka naj, a ja będę się męczyć parę dobrych godzin nad tą drugą.
Ja: Dlaczego ty znowu masz farta, a ja go znowu nie mam? 
Marta: Jakiś podział w tej firmie musi być. 

środa, 12 marca 2014

Zawieszki licealne

Dziewczynki z liceum siedzą przed hotelem i rozmawiają o chłopakach, którzy niedaleko grają w kosza. Jedna z nich zaczęła kręcić z jednym z graczy, ale coś im chyba nie wychodzi.
Ona1: Nie chciał cię pocałować? Tyle czasu??
Ona2: Wydaje mi się, że chcial, ale on chyba nie ma bladego pojęcia, jak się za to zabrać.
Ona1: A co robił?
Ona2: Na przykład wczoraj przy tych fontannach gada i gada i gada, patrzy przy tym prosto w oczy i nagle łapie zawieszkę. I za chwilę rzuca nowy temat do rozmowy.
Ona1: Muszę przyznać, że ta zawieszka to ciekawa sprawa.
Ona2: No tak, tylko że od zawieszki to się dzieci nie rodzą.

wtorek, 11 marca 2014

Biurowo cz.5

Bo w biurze najlepiej pracuje się, nie pracując, prawda?

Marcie po obiedzie wypchało brzuch.
Ja: Wyglądasz jakbyś była w ciąży.
Marta: Nie mam sposobności. Ty może jesteś?
Ja: Nie, nie jestem.
Marta: Szkoda. Nie mam swoich, chciałabym móc dokuczać twoim dzieciakom.
Ja: Dokuczasz wszystkich dookoła, mało ci?
Marta: A przestań tam. W ogóle to weź sobie życie przeanalizuj. Ile ty masz lat? Dzieci rodzić pora. Jajniki ci zastrajkują ze starości i będziesz miała.
Ja: Odezwała się młódka.
Marta: Ja dzieci nie planuję, więc moje jajniki mają bezrobocie dożywotnie. Przecież wiesz, że ja po prostu nie lubię dzieci.
Ja: Nie?
Marta: Nie, to znaczy dzieci może i lubię, ja nienawidzę wrzeszczących przewodów pokarmowych... W ogóle dumałam nad tym ostatnio, wiesz? 
Ja: Nad dziećmi?
Marta: Noo i wydumałam, że mi się w życiu żaden facet nie podobał fizycznie na tyle, bym mogła zechcieć, by moje dziecko było do niego choć trochę podobne, bo mi się wydaje, że moje, dobre geny takie koleś spieprzy i będę miała brzydkie dzieci. 

poniedziałek, 10 marca 2014

Wielka treserka

Padłam i nie wstawałam chyba z godzinę po rozmowie, jaką usłyszałam w autokarze
Była to wycieczka do Wiednia, w której uczestniczyli pracownicy jednej z firm warszawskich. I znowu jedna z dziewczyn była świeżo po zerwaniu z chłopakiem, więc pół autokaru dopytuje, jak się czuje.
Ona: (zaczyna płakać) Jakoś tak...
Dziewczyna, siedząca obok niej (Magda): O nie! Przestań wyć, ale to natychmiast! Zajmiemy się analizą tegoż problemu, ale w ryku syren i smarkaniu pracować nie możemy!
Ona się uspokoiła. 
Magda: To słuchaj. Możesz próbować go wychowywać, może go znienawidzić i przegonić albo możesz przyjąć, że ten typ tak ma, a jak cię znam to zmiksujesz wszystkie trzy wyjścia i wyjdzie kocioł bałkański. Musisz pamiętać, że w życiu możesz być albo gołębiem albo hodowcą gołębi.
I inne baby zaczęły tłumaczyć dziewczynie, że to tylko facet i nie należy się przejmować.
Ona: Przestańcie go usprawiedliwiać
Magda: Nie usprawiedliwiamy. Zresztą, ja go nawet nie lubię.
Ona: Nie?
Magda: Nie przeszkadza mi jako istota ludzka, żyjąca sobie gdzieś na tym samym, co ja globie i oddychająca, było, nie było, moim powietrzem, czasem nawet mogę się z nim spotkać i nie wywoła to we mnie większych uczuć antypatii, ale nie lubię go z tobą i w ogóle uważam, że to dupa, nie chłop. To jest gołąb i ty po prostu, jeśli już kochasz tego gołębia, to się naucz z nim obchodzić.
Ona: To on ma się nauczyć obchodzić ze mną.
Magda Weź ty wyrzuć te bajki o księciu z bajki, co będzie ci w myślach czytał i uczył się ciebie na pamięć. Możesz go kochać, ale on ma wiedzieć, kto rządzi i ma reagować na polecenia. Przestań wierzyć w love story. Wiesz co zrobiłam w piątek? Zadzwoniłam do Piotra, co by się spotkać, a on coś motał, więc pytam, czy będzie za piętnaście minut na rynku? On, że nie wie czy się wyrobi, ja na to, że okej, nie to nie. To on, że spróbuje, więc mu powiedziałam, że ja nie pytam, czy spróbuje, ja pytam, czy będzie, bo nie zamierzam czekać. Powiedział, że będzie. Poszłam ci ja na rynek, nie było go, zadzwoniłam, słyszę, że biegnie i mówi, że za dwie minuty będzie. Postałam dwie minuty, nie było go, to sobie poszłam. Za chwilę zadzwonił, nie odebrałam, więc napisał smsa, żebym odebrała, że prosi, więc łaskawie odebrałam, ale już byłam daleko. Powiedziałam, że ja zmierzam do domu, że miał być za piętnaście minut, a go nie było, nie mój problem. Zapytał, gdzie jestem, powiedziałam na jakiej ulicy, poprosił, żebym poczekała, powiedziałam, że ani myślę i uwierz lub nie, ale mnie w końcu dogonił. I kiedy dobiegł, to mnie jeszcze przepraszał i prosił, żeby poszła z nim jednak na piwo. A morał z tego jest taki, że idę o zakład, więcej się gołąb nie spóźni. I to się nazywa tresura.
Ona: Nie chce mi się go tresować. Wolę go wymienić na lepszy model.
Magda: Ehh... On po prostu nie wie, kto jest jego panią. Naucz go. Bądź heterą w tym, na czym ci zależy, a tam, gdzie ci nie zależy, daj jemu poczuć się wyjątkowym. Przykład - chcesz kolacji ze świecami? Dajesz polecenie - ma być tak, tak i tak, bo ja tak chcę. Przychodzisz, warunki spełnione, pozwalasz, by wieczór upłynął tak, by jemu było miło i by poczuł, że gdy spełnia twoje zachcianki to na tym zyskuje.
Ona: Znaczy, że mam mu nie odpisywać?
Magda: Ja bym zrobiła tak - nie odzywałabym, nie odebrałabym telefonu raz czy dwa, aż wreszcie, w łaskawości swej ogromnej, odebrałabym. Oczywiście nie będzie wiedział, o co ci chodzi, więc powiesz, że o nic, że nieważne i dalej będziesz okazywać focha i milczeć. Znowu zapyta, więc mu wyjedziesz i pokażesz, na czym świat stoi, ale bez tłumaczenia się. Pamiętaj - rozkaz i jasne komunikaty, czyli jestem wściekła i jest mi przykro, bo zrobiłeś to i tamto. I tyle, daj mu pytać i odpowiadaj na pytania, im krócej i klarowniej, tym lepiej, żadnego babskiego pierdolenia, że tak w ogóle to wiem, że mówiłam co innego, że zrozum bla bla bla, bo on się wyłączy po trzecim słowie. Ja bym się wyłączyła, a co dopiero on? A kiedy już powiesz, o co ci kaman i on to pojmie, to przyjdzie czas na rozkazy. Powiesz, że teraz ma cię przeprosić i że o dwudziestej będziesz u niego, że mają być kolacja, kwiaty i czekoladki.
Ona: On już wie, że jest mi przykro, powiedziałam mu, że jest chamem i się wkurzyłam. O, napisał!
Magda: Co konkretnie? (wyrywa telefon z rąk koleżanki) Pokaż... (czyta) Nie odezwiesz się do mnie?
Ona: Nie chce mi się do niego pisać.
Magda: I dobrze, milcz. W końcu zadzwoni. Jak nie dziś, to jutro, jak nie jutro, to za dwa dni. Przeczekaj, weź jakąś melisę albo się czymś sztachnij, żeby sama się nie odezwała. Pamiętaj - ty jesteś panią, wielką treserką.

niedziela, 9 marca 2014

Mazurskie pary

Wyjazd na Mazury. Prawie same pary z jednej z firm warszawskich.
Jedna z par non stop się o coś kłóci, aż w końcu inni zaczynają się z nich wyśmiewać.
Jeden z mężczyzn: Oni chyba się powinni rozstać.
Jego dziewczyna: Bo się kłócą?? Może im tak dobrze.
On: Jakbyśmy się tak kłócili, to byśmy zerwali na bank.
Ona: Tak?
On: No jasne.
Ona: I co? Koniec i tyle? I nic byś nie zrobił??
On: Poszukałbym sobie innej.
Ona milczy, ale w tym momencie odzywa się żona innego faceta:
Ona2: (rozmarzona) Ja tam byłabym sama.
Jej mąż: Chyba żartujesz? Bez sensu...
Ona2: Może i bez sensu, ale jaki spokój.

sobota, 8 marca 2014

Sen kosmetyczki

Kosmetyczka, która wynajmuje lokal obok naszego, opowiada nam, że śnił się jej ślub, w którym ona - podczas próby - siedziała w sukni ślubnej, a całość koordynował jakiś koleś z brodą albo wąsami i białą podwiązką na głowie. 
Wygooglowaliśmy biurowo, co to oznacza.
Ja: Piszą, że kiedy śni ci się czyjś ślub, to oznacza to śmierć...
Kosmetyczka: Ale ja chyba asystowałam przy tym ślubie, wiesz? 
Ja: Taaa... To wtedy będzie to oznaczało dobre nowiny.
Marta: No, snu nie zmienisz. Podobno sny o ślubach mają znaczenie odwrotne, czyli że jeśli śnisz, że bierzesz ślub, to w rzeczywistości możesz zerwać z chłopakiem. 
Kosmetyczka: Ale to nie mój narzeczony był panem młodym. Tak właściwie to pana młodego wcale tam nie widziałam...
Ja: To kto z tobą zerwie?
Marta: Bo to wiadomo?
Kosmetyczka: Pięknie... Zostanę porzucona i nawet nie wiem przez kogo.

piątek, 7 marca 2014

Biurowe dylematy damsko-męskie

Marta jest właśnie na kursie dla przewodników. Jest tam podobno dwóch chłopaków, którzy jej się jako tako spodobali i którym ona się spodobała.
Ja: Ty się zastanów, czy chcesz być z którymkolwiek z nich.
Marta: Nie wiem.
Ja: Uuu, to znaczy, że chcesz.
Marta: Przerażasz mnie. Po pierwsze masz rację, po drugie wiesz o mnie więcej niż ja, po trzecie nazywasz rzeczy, których ja sama nazwać nie umiem lub wolę nie umieć.
Ja: Psychopatka.
Marta: Jestem i tym właśnie udowadniam, że nie jestem, bo psychopata nigdy nie przyzna się, że nim jest i będzie kłamał, żeby właśnie udowodnić, że nim nie jest, czyli jestem zaje-kurwa-biście normalnym potworem.
Ja: To jak chcesz z tego wybrnąć, potworze?
Marta: Nie wiem, od myślenia mam ciebie.
Ja: Tooo może jednak zainteresujesz się kimś innym z tego kursu?
Marta: Aż tak w życiu nie nagrzeszyłam, żeby którymś z nich odpokutowywać.
Ja: A co z tymi od piwa, z którymi ostatnio byłaś? 
Marta: Na tym ostatnim spotkaniu tak mnie obgadywali, że aż swoje imię usłyszałam. Za subtelni to oni nie byli. 
Ja: Nawet wiem, co to mogło być.
Marta: Co?
Ja: Że w każdym porcie masz innego faceta. Wystarczy, żebyś się napiła i wszystko ci jedno.
Marta: To nawet nie mogę się bronić, bo to szczera prawda… Anyway, jak ja się we wtorek pokażę? Jak ja mam się zachowywać?
Ja: Normalnie.
Marta: Nie mów, że normalnie, bo ja nie umiem normalnie i moje normalnie zawsze wychodzi nienormalnie i mnie potem pytają, za co się obraziłam.
Ja: Jesteś nienormalna. Lepiej mi powiedz, jak pan idealny się zachowywał?
Marta: Mówił coś, że jestem tajemnicza i inne takie, zamiast po prostu mi powiedzieć, że jestem popieprzona.
Ja: A dużo wypiłaś?
Marta: W sumie trzy piwa, ale w pewnych odstępach czasu i na pusty żołądek.
Ja: Rozmawialiście czy też się całowaliście?
Marta: Nie całowaliśmy się, on był za trzeźwy.
Ja: A dawał ci znaki, że nie chce?
Marta Znasz mnie, ja lubię gestykulować, dotykać ludzi, z którymi rozmawiam, więc jego też dotykałam… Taaa, subtelnie powiedziane… I wierz mi lub nie, ale niewerbalnie dawał mi do zrozumienia, że to nie bardzo jest mu w smak. Czemu jakoś się nie dziwię... Pijana kretynka…
Ja: Może nie chciał albo uznałaś, że nie chciał, ale po co w takim razie chciał, żebyś została?
Marta: Zminimalizuj użycie słowa chcieć i powiedz to ponownie.
Ja: Może on cię po prostu polubił? Dlaczego nie bierzesz tej opcji pod uwagę? W końcu jesteś zabawna, kiedy wypijesz.

czwartek, 6 marca 2014

Otwórzcie umysły

Gwoli ścisłości, w naszym biurze podróży mamy dwoje drzwi, bo właściciel budynku ma fioła na punkcie bezpieczeństwa. W momencie, gdy Marta chciała zamknąć drzwi wewnętrzne, zorientowałam się, że coś nie gra.
Ja: Co ty, co ty??
Marta: Co ja?
Ja: Wracaj i klucze weź. Jak chciałaś zamknąć drugie drzwi.
Marta: (wchodząc już schodami do biura) Umysłem.

Ta to ma łeb:]

środa, 5 marca 2014

Bezrobotna

Siostra dziewczyny z marketingu (Marta) przyszła z płaczem do naszego biura.
Marta: Co się dzieje? Czego ryczysz?
Ona: Wyrzuciła mnie!
Okazało się, że pracę straciło 50% zatrudnionych w jednej z firm.
Marta: Kurwa, nie mogłaś nauczyć się udawać, że pracujesz?
Ona: Co teraz?
Marta: Teraz poszukamy ci nowej pracy.
Ona: Tak?
Marta: Tak... O! Nawet mam pomysł! W biurowcu obok potrzebują sprzątaczki...
Siostrzyczka zaczęła płakać.
Marta: Tak, wiem, że sprzątanie ci nie wychodzi, ale się nauczysz. Nie rycz mała.

wtorek, 4 marca 2014

Piotr Wielki i Wspaniały

Jedna z najzabawniejszych wycieczek, na jakich byłam. Wyjazd z grupą urzędników, z których wszyscy mężczyźni żonaci, a 3/4 kobiet to singielki. Jak w większości przypadków zresztą w ciągu ostatnich lat.
Późny wieczór, jacuzzi, rozmowy po zakrapianej kolacji, kieliszki szampana w rękach.
Jedna z kobiet (Sylwia, 34 lata) zaczęła spotykać się z nowym chłopakiem. Ma on na imię Piotr - podobno ani urodziny, ani tym bardziej przemądrzały. I podobno co chwilę - wg jego opowieści - ratuje świat: to wyciąga starszą panią z płonącego budynku, to rzuca się pod koła rozpędzonego samochodu, pod którym prawie, prawie ginie matka z dzieckiem, a to skacze do przerębli, by ratować sąsiada, a to jeszcze wspomina, jak wyciągnął małego chłopczyka z... Wielkiego Kanionu.
Sylwia: To jeszcze nic. Jego przodkami byli wielcy tego świata. Już nie łapię, który z nich czego dokonał, ale uwierzcie, sporo ich było. Ostatnio do opowieści z palca wyssanych doszła ta o przemocy w rodzinie.
Dopytujemy, więc Sylwia opowiada.
Sylwia: Znowu kłamał, więc go sobie olałam, a że chciał, bym go słuchała, usilnie próbował zabrać mi książkę, nad którą się skupiałam, więc go nią walnęłam. Nie tam jakoś mocno, bo lekko. Wykrzyczał mi, żebym nigdy więcej tego nie robiła, bo on był bity w dzieciństwie. Nie mogłam tego słucham i poszłam się wykąpać.
Ja: Jego ojciec, wielki bohater, bił własnego syna?
Sylwia: To dziadek był bohaterem.
Ja: Jeszcze lepiej - dziadek, bohater nad bohaterami, wychował syna sadystę, który z kolei wychował syna bohatera przewrażliwionego z przewrażliwionych?
Jeden z urzędników: Ty, on powinien zostać symbolem Polski. Cierpiał w młodości, niemal za milijony, a teraz ratuje świat.
Ja: Przedmurze zła normalnie.
Sylwia: Bastiony Europy, moi drodzy. Winkelried narodów.
Ja: Mesjasz Europy.
Sylwia: A ja? A ja co?
Ja: Tyś częścią tej siły, która wiecznie zła pragnąć, wiecznie dobry czyni. A tyś jak lawa, z wierzchu zimna i twarda, sucha i plugawa.
Parsknęliśmy śmiechem.
Sylwia: Zimna i sucha to podobno jak najbardziej.
Jeden z mężczyzn: A może imię jego jest czterdzieści i cztery?
Ja: A może ona ma widzenie? Widzenie księdza Piotra?
Sylwia: I widzi gdzie? Przed oczyma duszy mojej. I widzi cuda na niebie i ziemi, o których nie śniło się filozofom. Na przykład pływanie pod krą... Eh, przy całej mojej, dość bogatej wyobraźni, nie umiałabym takich rzeczy przeżyć choćby i w tej wyobraźni, jakie on przeżył w realnym świecie.
Jedna z kobiet, mężatka: Przyciągasz samych idiotów.
Sylwia: Ja ich chyba nie tyle przyciągam, co wybieram. I to jest najgorsze... A wiecie, znalazłam wiersz o mojej sytuacji.
Mężczyzna, który cały czas siedział cichutko: Sylwia, błagam!
Sylwia: Tak, wiem, że nie lubisz poezji, bo nie znosisz tego skurwysyna Wojaczka, ale pozwólcie:

Całuj jeszcze!
Całuj jeszcze! szalone, wściekłe usta twoje!
Tak z nich upić się można, jako z czary wina!
A cóż, że kłamią? — owszem, i ja kłamię także.
Ani ja cię nie kocham, ani ty mnie. Głupstwo!
Znamy dobrze swe kłamstwo, swe kłamstwo kochamy,
Tę grę zwinną nad ogni pożerczych otchłanią,
I te usta szalone, usta nasze krwawe,
W płomień jeden stopione, z rozkoszy omdlałe,
I na rozkosz krwią żywą znowu wzbierające!
Chociażby wszystko było kłamstwem — cóż mi oto,
Kiedy prawdą jest rozkosz twoich ust, dziewczyno!
Kłam i całuj! Gorące! wściekłe usta twoje!

poniedziałek, 3 marca 2014

Biurowo cz.4

Pracuję zaciekle, nagle dzwoni telefon. Mój osobisty.
Ja: Tak?
Siostra: Słuchaj uważnie.
Ja: Nie mam czasu.
Siostra: A co robisz?
Ja: Durnia walam.
Siostra: A jadłaś już obiadek?
Ja: Nie, nie mam czasu.
Siostra: A nie chcesz iść ze mną na obiadek?
Ja: Nie chcę.
Siostra: Na pyszny obiadek nie pójdziesz?
Ja: Nie.
Siostra: Na ten, co ostatnio pójdziemy. Co ty na to?
Ja: Mam dużo pracy.
Siostra: Brzmi to rozsądnie...
Ja: Wiem.
Siostra: Aczkolwiek pyszny obiadek brzmi rozsądniej!

I weź się, człowieku, takiej pozbądź. 

niedziela, 2 marca 2014

Dawca nasienia

Wycieczka do Poznania - weekend ze SPA itp. dla samych kobiet z 3 firm białostockich.
Jedna z nich - Ania - właśnie rozstała się z facetem, a inna - Monika - opowiada, że od prawie 8 lat nikogo nie ma, więc jest w gorszej sytuacji.
Ania: Dlaczego tak długo??
Monika: Bo on ma być idealny, a nie jakiś trzydziestolatek na rowerze, pracujący w magazynie za tysiąc dwieście.
Ania: Nie ma facetów idealnych.
Monika: Są. Ideał to nie jest ideał, o jakim ty myślisz, że ja myślę. Idealny facet ma mieć te cechy, które akurat mnie odpowiadają.
Ania: A jak nigdy takiego nie znajdziesz?
Monika: To będę miała dzieci z probówki.
Włącza się szefowa Moniki.
Szefowa: Nie będziesz miała, bo byś się nie mogła zdecydować, od którego dawcy wziąć nasienie.

Monika popatrzyła, pomyślała i przyznała szefowej rację.

sobota, 1 marca 2014

Biurowo cz.3

Istnieje sobie właścicielka pewnej firmy, której organizujemy wyjazdy firmowe. Nazywamy ją potworkiem - jest koszmarną babką po 60-tce z toną botoksu i Alzheimerem. Gdy już się spotykamy w jej firmie, widzę jak Anka z księgowości chodzi na paluszkach i chodzi zdenerwowana. Z pozostałymi pracownikami nie jest lepiej.
Jakby tego było mało, w stosunku do mnie również nie jest wylewna i sympatyczna. Jest wredna i nieprzyjemna.
Ostatnio zaczęły mi łzawić oczy, pojawił się ból nad nosem i okazało się, że mam zapalenie zatok. I w takim stanie musiała jechać do potworka. Gdy wróciłam opowiedziałam w biurze o tym, co się stało.
Ja: Ty wiesz, że kiedy potworek usłyszała, że mam zapalenie zatok, kazała mi biec do lekarza? Ona kazała, ona sama. Ta sama, która uważa, że tylko ona może być chora.
Ona: No bo jest. Tylko nie wiem, po co leczy wątroby i gardło, kiedy ma chorą głowę...
Handlowiec: Taki malarz Krupa powiedział kiedyś, że każdy człowiek miewa ludzkie odruchy. Każdy. Widocznie to był ten dzień u potworka.